Terminy warsztatów Paverpol

Warsztaty - Niechorz, czyli w Bohaczykowie w każdej znanej mi dziedzinie rękodzieła, a znam ponad 30, liczyłam ostatnio.
Chętnie poprowadzę warsztaty w miejscu Waszego zamieszkania.


sobota, 31 października 2015

Miały powstać

latem ... ale, jakoś tak zeszło szybko to lato :)
Maszyna była rozłożona po szyciu ubrań dla Nikodema to poszłam za ciosem. I uszyłam w końcu te pokrycia na poduszki. Fakt, motyw kwiatowy może nie do końca odpowiedni  na tę porę roku... ale w zasadzie dlaczego nie :)
Potrzebowałam 6 sztuk ... ale jak przyszło co do czego, to okazało się, że w tzw. międzyczasie ( od pomysłu do realizacji ) trochę materiału "wyszło".
Starczyło na 4 ... ale od czego ma się kreatywność. Pomyślałam, poszperałam i okazało się, że dwie mogą być inne, a jednak pasujące do całości. Nawet powiem Wam, że bardziej mi się podobają te kreatywne ;)

No to mam takie oto poduchy... będą wymiennie z lnianymi zakładane.


A lniane wyglądały tak ( teraz już są nieco sfatygowane )


Pozdrawiam serdecznie wszystkich obecnych i nieobecnych, komentujących i cichych ...




piątek, 30 października 2015

No nareszcie

mogę się ludziom bez wstydu pokazać.
Długo to trwało ... cierpliwy byłem ... ale już powoli zaczynałem mieć dość tego ciągłego siedzenia na fotelu i przyglądania się jak ONA robi wszystko, tylko nie szyje mi ubrań.
W końcu zacząłem mruczeć pod nosem... jeszcze nie miałem odwagi głośno wyrażać swojego niezadowolenia. Ale ONA podobno przygłucha jest z lekka, więc z tego mruczenia kompletnie nic sobie nie robiła. Nawet wyobraźcie sobie kiedyś ubrała mi taki jakiś sweterek - na pewno nie chłopięcy - do tego za mały. Nie wiem czy myślała, że się nim zadowolę?
W końcu zacząłem tupać nogą, buty mam od dawna! Ale i tupanie nic nie dawało... może myślała, że z radości sobie przytupuję!
Wczoraj wieczorem cierpliwość moja kompletnie wyparowała, ONA zamiast moje ciuchy szyć, zabrała się za strój dla takiej dużej dziewczyny! Wyobrażacie sobie!!!
Ja tu czekam, a ONA szyje co innego, dla kogoś innego! Zacząłem głośno się domagać, coby uszyła wreszcie coś dla mnie!
No i opłaciło się!

Dzisiaj rano patrzę i oczom nie wierzę... zabrała się! Najpierw miałem wątpliwości czy na pewno dla mnie będzie szyła. Niby materiał wzięła do ręki, nożyczki też - czyli kroić będzie! Ale nie mierzy mnie... nawet na mnie nie patrzy i tnie! Ale czekam... jakby co, to będę wrzeszczeć - gdyby znów nie dla mnie było.
Jednak dla mnie! Wyobraźcie sobie, że wykrój już dawno zrobiła... i odstawiła na bok. Dlatego mnie nie mierzyła dzisiaj ... tyle czasu minęło, już zapomniałem, że kiedyś mnie mierzyła.

Jak dostałem t-shirt, byłem w siódmym niebie. 
Fajny, widać, że dla faceta. 
Musiałem wstać ( zresztą i tak miałem dosyć tego siedzenia ).


Myślałem, że na tym koniec... trochę było mi smutno, że tylko tyle, bo jak tu jesienią wyjść na dwór w krótkim rękawku... ale dobre i to myślę. 
Po jakimś czasie patrzę, a ONA znów siada do maszyny... 
Tym razem trochę mnie mierzyła... czyli dla mnie!
Najbardziej mnie dziwiło, że jakieś farby przyniosła i coś malowała...


Popatrzcie... mam bluzę! Normalnie oszaleć można ze szczęścia!
Aż poszedłem się uczesać!


Do tego zapinaną na zamek! 
I już wiem, co malowała!
Mam z przodu maleńkiego deskorolkarza :)


A z tyłu! Popatrzcie!
Też deskorolkarz, tyle, że spory.


Powiem wam, że po cichu liczę na deskorolkę!
No i czapka by się przydała!
Takie małe marzenie... ciekawe czy się spełni.
Jak myślicie spełni się?
Ale teraz to już Was pożegnam - lecę do kolegów. 
W końcu mogę wyjść z domu!



Wiem, że

różnie podchodzi sie do tego " święta".
Sama szczerze mówiąc nie jestem za. Szczególnie, że za czasów mojego najmłodszego jeszcze dzieciaki szły na cmentarz sprzątały na opuszczonych grobach i zapalały znicze... i to mi się podobało, to było moim zdaniem właściwe.
Ale dziś - nie wiem czy zamiast, czy również - odbywają się w szkołach zabawy.
Stosunek mam taki jaki mam ... ale Zuzia ma dziś takową zabawę więc strój babcia musiała wykonać.
Sukienka jest z poprzedniego roku ... tylko tym razem pająki nieco oblazły dzieciaka ;)

Zuzia zadolona
ale jej brat jak ją zobaczył to się przestraszył...


Pokażę w końcu jak zykończyłam klosz, który u Danusi zaczęłam robić...
Otrzymał zwieńczenie w postaci pionka szachowego.
Jak widać nie pomalowałam klosza ... i tak na razie zostanie.
Podoba mi się taki surowy, do tego pięknie się mieni gdy wieczorem zapalam świece.
Nie ma też podstawki ( która jest przeważnie w większości przypadków - ja umieszczam w nim pod świecami okrągłą serwetkę.


Pozdrawiam jesiennie :)


czwartek, 29 października 2015

Pochwalę się

a co...
Chodzę na zajęcia w pracowni rzeźby, prowadzi je rzeźbiarz Jarosław Urbański. Zajęcia są rewelacyjne.
Jestem zachwycona, że na nie trafiłam ...
Zdjęcia zapożyczłam ze strony Mistrza :) mam nadzieję, że się nie obrazi :)

Oto moja głowa...

Pierwsze zadanie - rzeźbimy twarz . 


i ściągamy z nich formy gipsowe 


Co dalej? Zobaczymy... no przynajmniej ja zobaczę :)




wtorek, 27 października 2015

Dotarło

do Oli to mogę pokazać.
Ale zacznę od początku...
Ola kiedyś pokazała sówkę na bazie szyldu ... zauroczyła mnie niesamowicie  - sowa,nie Ola... chociaż może właśnie Ola, bo to jej ręce wyczarowują zamkowe cuda. Mam zresztą już Oli ważkę. Dla mnie jest absolutną mistrzynią biżuterii zamkowej. A ja jestem fanką Oli i uwielbiam tę biżuterię.
No więc jak piszę zobaczyłam i oniemiałam. Oczywiście zaraz zapytałam o nią ... ale niestety już poleciała. Ola obiecała mi jednak, że wyczaruje mi coś innego na bazie szyldu - i wyczarowała.

Przepiękną sowę :)
Zdjęcie pożyczyłam z bloga Oli :)


W ramach wymianki Ola poprosiła o 
malowany wisior.
Miał być w zieleniach... powstał taki oto :)
Aparat mam jaki mam - myślę jednak, że coś widać.

i notes w naturalnym stylu
jak notes dla Oli to musiał być z zamkiem ;)


jak widać można zameczek odsunąć 
a tam trochę koloru

i wnętrze notesu


Pozdrawiam serdecznie i ogromnie cieszę się z tej wymianki :)
Olu bardzo dziękuję :)





Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła

jak wygląda wisząca i w krótkiej sukienusi.
Noc była jako taka, czyli w końcu zasnęłam ... to wykonałam tylko jeden egzemplarz.
Jeden, ale za to podoba mi się i ta wersja!!!
Jest leciutka, zwiewna i do tego wiruje jak się przechodzi, czyli Ona tańczy dla mnie ;)

Na razie wisi sobie na lampie w mojej małej pracowni... i pewnie na jakiś czas tutaj zostanie, aby cieszyć moje oczy :)
Uprzedzając ewentualne pytania, obraz nie jest mojego autorstwa :)

A sama ona wygląda tak :)


I to chyba na razie tyle w kwestii baletnic.
Za jakiś czas powstanie pewnie aniołek, może na choinkę :)
Specjalnie dla Zosi Samosi :) Aby obudzić wspomnienia :)



poniedziałek, 26 października 2015

Wciągnęły mnie

baletnice ;)
No nie dosłownie.., ale sprawdziłam jeszcze jak wyglądają w innych zestawieniach kolorystycznych.
Podoba mi się każde wydanie.
Sprawdziłam pomysł aby dodać im skrzydełka i zrobić anioły ... ale ten pomysł mnie nie zachwycił. Jakoś te skrzydełka zlewają się z całością i nie pasują. Może jakby te panienki ubrać bardziej przy ciele...
Myślę, że jeszcze sprawdzę pomysł z facetem, aby wykonać parę tańczącą ... ale może później.

Mam takie oto... 




Okolice pełni

więc klłpot z zaśnięciem.
Na razie nie są to noce bezsenne :)
Ale trudności mam w zasypianiu - stąd po jakimś czasie bezsennego leżenia ( a ja leżeć nie lubię ) po prostu wstaję...
Tak było i dzisiejszej nocy. Wstałam, a jak już wstałam to coś musiałam robić.
Zawsze podobały mi się takie baletniczki z drucika i serwetek ... znalazłam je zdaje się dawno temu na Stylowych. Jakoś nigdy nie złożyło się, aby je wykonać. Też pewnie tak macie, coś się nam podoba a jednak tego nie robimy.
I tej nocy postanowiłam je zrobić, być może będzie to tematem kolejnych zajęć z młodzieżą.

Podobają mi się, bo są takie eteryczne...


Do tego można je wykonać z recyklingu. Drucik kawałeczki, które gdzieś po prostu leżą. 
A reszta to te części serwetek, które wyrzucamy w pracach decu. 


Mnie się podobają, a Wam?

niedziela, 25 października 2015

Danusia

się chwali... to ja też się będę chwalić a co...
Tym bardziej, że mam czym... no i kogo...
Oczywiście będę chwaliła się blaszkami od Danusi . Jak wiadomo blaszki robi ślicznościowe... i mi się dostało kilka. Pisałam już o tym... dostałam sporo blach gdy byłam z wizytą domową u w/w.
Ale dostało mi się jeszcze jedną powizytowo... i okazało się, że mojemu M ta podoba się najbardziej...

Nie powiem jest super ... ale mnie się podobają wszystki jakie mam 
i te których nie mam też ;)
Gosiu z Mamelkowa ... jednak mam kuchnię w kolorze mięty :)


Tę z kluczami miałam już wcześniej ale zapomniałam pokazać... 
Jak widać gospocha ma teraz klucze pod opieką :)

\\
Na koniec pochwalę się wypiekami tym razem moimi... 
Może nie wyglądają, ale smakują wyśmienicie
w środeczku są domowe powidła śliwkowe... pycha.
Jakby co to zapraszam :)


sobota, 24 października 2015

Przyznać mi się

tutaj bez bicia, do kogo poszedł?
Bo u mnie zniknął... normalnie nie ma!!!
Oczywiście mówię o tym osobniku na L.
Powoli wykonuję to, co zaległe... i jakoś idzie do przodu. Ale mi ulżyło... już miałam dosyć tej dysfunkcji. Od tej zarazy, to nawet kręgosłup zaczął mnie boleć!
Ileż można nie rękodzielnić? No ile?
Danusia i tak już się nie mogła nadziwić, że ja tak mogę. Ale to było silniejsze ode mnie. A wiem z doświadczenia - nic na siłę.
Stety, albo niestety nic nowego nie pokażę dzisiaj... bo jak piszę wykonuję zaległe prace i muszę je najpierw wykonać potem wysłać, a dopiero potem mogę pokazać :)
Ale radość moja wielka... bo powoli zaczęłam sie o siebie martwić normalnie. :)
Ciekawe, czy czekacie na moje prace... tak jak ja czekam ;)
Może i na Nikodema przyjdzie czas... chłopak siedzi sobie w wiklinowym fotelu i cierpliwie czeka. Tylko niekiedy tak jakby z wyrzutem spogląda. Pewnie sobie myśli co ta baba tak długo nic nie robi? To do niej niepodobne. Czy ona nie wie, że idzie zima? A jesień już jest ... to przecież w samych dżinsach chyba mi zimno no nie?

No wiem, wiem toteż założyłam mu z lekka za mały sweterek ;) 
Większego nie mam ;)
Ale zobaczcie sami... całkiem zadowolony, prawda?


Pozdrwiam wszystkich komentatorów i tych cichych zaglądaczy też.






piątek, 23 października 2015

Drgnęło?

Chyba nie ...
Bo napisałam się, aż palce od klikania mnie bolą i wszystko mi zniknęło ... oczywiście nie samo. Coś nacisnęłam czego nie powinnam - oczywiście jak się domyślacie, nie mam pojęcia co :)
No to już tyle nie będę pisać, bo mi się nie chce :) Czyli dysfunkcja nadal jest - pozory mylą ;)
Pisałam Wam kiedyś, że powinnam wykonać haft na zajęcia, które prowadzę. No i w końcu niewielki bo niewielki, ale wykonałam.
Zresztą taki potrzebowałam aby go umieścić - w czym? Zaraz pokażę :)

Mam w domu takie dwa tamborki, stareńkie, piękne - jak dla mnie.
I właśnie w jednym z nich umieściłam to maleństwo :)


Jak się pewnie domyślacie - zajęcia dotyczą haftu Riechelieu
Zapytacie dlaczego taki motyw? Bo taki mi wyszedł...
Narysowałam sobie rysunek ołówkiem i co?
Ołówek bardzo szybko mi się powycierał i musiałam iść na żywioł... 
czyli radosna twórczość :)


Pozdrawiam i może teraz ten gośc na L sobie pójdzie...





sobota, 17 października 2015

Być może

ten post mnie odczaruje...
Cierpię na pewną dysfunkcję... potocznie zwaną leniem :)
Już nawet z tego lenistwa twórczego zabrałam się za sprzątanie... nawet okna pomyłam ... i nic.
No powiedzcie sami, jak tak można... no jak?
Zacznę od tego, że  byłam u Danusi , to też miało pomóc ... ale chyba musimy zrobić powtórkę, bo Danusia idzie jak burza a ja nadal nic ...
Ale co tam dysfunkcja ważne, że się spotkałyśmy w końcu - trochę to trwało, niemal jakbyśmy mieszkały ze 600 km od siebie ;) a tu zaledwie 18 jak dobrze policzyć.
Spotkałyśmy się i nawet udało nam się co nieco wykonać - nie żeby dużo, ale jednak. Gadanie zajęło jak zawsze najwięcej czasu ;)
Danusia chciała abym pokazała jej kartonaż - no to trochę udało się pokazać i jak widać na blogu Danusi nauka nie poszła w las... a mi Danusia pokazała jak robi się klosz z siatki ... u mnie gorzej bo jak wyżej drań przeszkadza w wykończeniu ... ale odrobinę się posunęłam z wykonaniem :)

Odrobinę, bo zakończyłam go wstępnie górą, ale nadal waham się jak ta góra ma wyglądać, biały element jest tylko postawiony ;)... zobaczymy.
Na dziś zamknęłam w nim ptaka ;) coby pusty nie stał ;) - dopisuję, że chodzi o klosz nie o ptaka ;) coby wątpliwości nie było.


Kontynuując o wizycie u Danusi coby temat wykończyć - chociaż to ;)
Dostałam od Danusi jej cudne blaszki... już wszystkie mają swoje miejsca...
Ta blaszka od momentu gdy ją zobaczyłam wiedziałam, że będzie wisiała tutaj na moim piecu w kuchni.
Pokażę Wam dwie fotki, pierwsza wykonana komórką w ciemnej kuchni ... moim zdaniem ma fajny klimacik ta fotka.


Druga aparatem, który jak pisałam się popsuł ... 
A dziś wzięłam go do ręki i okazało się, że w ciemnych pomieszczeniach robi zdjęcia całkiem, całkiem.


Ta blaszka wisi przed moją pracownią... zawsze jak przechodzę to się upewniam, że jeszcze widzę ;)


Ta oczywiście na wejściu do kuchni ...


A ta jak pewnie się domyślacie w mojej pracowni, coby nie zapomniała się pomodlić :)


jest jeszcze jedna z napisem, ale zapomniałam ją sfocić, napis brzmi
" Mowa jest srebrem, milczenie złotem, a foch to foch."

A na koniec pokażę co leży i czeka na moje zmiłowanie... 

Szal jedwabny, guta dawno nałożona (na pewno się nie rozmaże, bo na pewno wyschła)  a dalej ni hu hu 


Tu jak widać albo nie 
1. zaczęty haft, powinnam skończyć bo mam z tego haftu zajęcia... 
2. kołnierzyk z koronki klockowej, jak wiecie dawno temu robiłam ale tego nie skończyłam i ...
3. wisior do pomalowania... tu proszę o wytrwałość osobę, która nań czeka ;)
4. czeka też Nikodem na resztę stroju ...


A ja czekam na kopa... kto mi dołoży?