Terminy warsztatów Paverpol

Warsztaty - Niechorz, czyli w Bohaczykowie w każdej znanej mi dziedzinie rękodzieła, a znam ponad 30, liczyłam ostatnio.
Chętnie poprowadzę warsztaty w miejscu Waszego zamieszkania.


poniedziałek, 27 czerwca 2016

Proszę, proszę ...

ale mnie tu dawno nie było...
Może to wynik jakiś dziwnych zdarzeń? A może jedynie pogoda? A może ... A może ...
Co tam ... może powodem jest morze? Między innymi... i owszem :)

Zacznę jednak od tego co udało mi się wykonać, pomimo wyjazdów tu i tam, przyjmowania gości u siebie i pracy pomiędzy wyjazdami.
W góry jechałam pociągiem ... jak zawsze wzięłam książki do czytania, ale tym razem postanowiłam wziąć też jakąś robótkę. W zasadzie rzadko to robię, bo przeważnie jak zabiorę, tak przywożę - nawet do niej nie zaglądając. Tak mam, że tworzę w zasadzie tylko u siebie.
Tym razem jednak wzięłam ... czułenka z nawiniętą daaaawno nitką - nawet nie sprawdziłam ile jest tej nitki... W sumie nie byłam pewna, czy nadal pamiętam jak się macha tymi czułenkami...
Okazało się, że z tym jak z jazdą na rowerze ... nie zapomina się!
Tyle, że też jak z jazdą na rowerze wprawa jest jednak ważna ;)
Powoli, powoli ... nieźle się przy tym wkurzając, przypomniałam sobie jak machać, coby coś wymachać :)
Oczywiście okazało się, że mam niewiele tej nici, i to w kilku kolorach :)

Wymodziłam z tego takie oto maleńkie cósie :)
Co z nimi będzie? Nie mam pojęcia... 
Te wymodziłam jadąc na południe :)


Natomiast na północy mając już jakieś pojęcie o frywolitce ... niewielkie, ale jednak jakieś...
Wymyśliłam taki oto kołnierzyk ... pewnie dla jakiejś lalki, która pewnie kiedyś powstanie :)
Będzie jak znalazł ... jakby co...


Na tejże północy powstał też kolejny wisior metodą koronki klockowej.
Zastosowałam tutaj kilka rodzajów i kolorów drutów i kilka rodzajów i odcieni nici lnianych ...




A na koniec pokażę Wam kochani trochę południa naszego pięknego kraju ...
Góry uwielbiam ... kocham po nich wędrować...





I trochę północy ... 
Morze kocham tylko ... poza sezonem.
Też wędruję godzinami wzdłuż plaży... nienawidzę plażowania ... 
Kąpiel może być, ale nie musi...
Niby ta sama plaża ... a jaka różnorodność ...







I ta lekkośc piórek na piasku ...




Zaczyna się zmierzch ...




I złoto się rozlało ...


Taką drogą szłam nad ...


Jedna fotka znad zalewu ...



Miałam też kilka interesujących spotkań .... 

Jedno z " ekshibicjonistą" ;)


A tu w liczbie mnogiej ... 


Taki oto stworek próbował zjeść opakowanie po rosyjskich czekoladkach :)


Tutaj rodzina niepełna ... gdzie jest tata????


Może to ten?



Też dzieciaki bez rodziców ... 


Jakiś dziwny stwór na drzewie!


A ta panienka bawi się chyba w chowanego ;)


Było oczywiście więcej tych spotkań ... ale ja, jak to ja z rzadka biorę aparat ;)
Ktoś dotrwał???