Terminy warsztatów Paverpol

Warsztaty - Niechorz, czyli w Bohaczykowie w każdej znanej mi dziedzinie rękodzieła, a znam ponad 30, liczyłam ostatnio.
Chętnie poprowadzę warsztaty w miejscu Waszego zamieszkania.


niedziela, 29 października 2017

Nasz nowy

domownik.
Ma kilka dni zaledwie ... ale już oczy otworzył ( lub otworzyła ).
Maleństwo absolutne ...
Skrzynka, w której przebywa maleństwo i mama ... stoi w mojej małej pracowni. Chcemy aby było przyzwyczajone do normalnego funkcjonowania naszego domu. Jak widać na zdjęciach szybko mama i ono zaakceptowały ludzi. Czyli maleństwo zaakceptowało, a mama zaakceptowała fakt, że ludzie od czasu do czasu pogłaszczą jej dziecko.

Jak widać, lubi być w ciepełku :)


Kajtuś przejęty rolą bardzo, a mamusia jak widać - poza mówi sama za siebie - nareszcie trochę wolnego ;)
Ale musze przyznać, że opikuje się maleństwem z całym oddaniem. Nawet nie chce wychodzić na dwór ... czyli muszę dokupić piasku do kuwety ;)


Kajtuś zaglądał, coby zobaczyć kolor oczu ... Twierdzi, że ma zielone :)


Pozdrawiam serdecznie z nietypowym jak na mój blog postem.





niedziela, 22 października 2017

No tak ja znowu

w związku.
No cóż poradzę, że ciągle jakiś związek z N. ma moje działanie i niedziałanie.
Kilka postów wstecz pisałam, że nie mogę znaleźć bransoletek na krośnie ( dobrze je schowałam ), które zrobiłam jako przykłady na zajęcia - wykonałam je przed N.
Pokazywałam wtedy dwie proste, które zrobiłam abym miała co pokazać, na zajęciach - bo tamte zgubiłam ... czyli schowałam, tak aby ich nie zgubić, bo przeciez wiedziałam, że będą potrzebne.
Coby mieć chociaż jedną trochę inną, to po skończeniu prostych wykonałam sobie schemacik i zaczęłam robić kolejną, coby ją pokazać na kolejnych zajęciach.
No i co?
Oczywiście znalazłam tamte ;)
Mimo to musiałam skończyć tę ... bo przecież nie zostawię jej niedokończonej na krośnie! Poza tym miałam już rozsypane koraliki ... a w Kopciuszka bawię się tylko raz przy każdej pracy - po zakończeniu!
Cóż było robić? Nic tylko brać się do roboty i skończyć co się zaczęło.
Tym sposobem wykonałam kolejną ...

Tym razem z modrakami :) 
Kto zgadnie do czego pasuje?
Zdjęcie nie najlepsze, bo położyłam ją na stożku i wygląda jakby się marszczyła ... poza tym wykonane przy sztucznym świetle :)


A oto schemacik do tej bransoletki :) 


Jeszcze jedno, a w zasadzie dwa :)
Też w związku, więc razem to wrzucę :)
Podczas N. poniszczyły mi się również lampy. Była potrzeba kupić lub ... wykonać nowe.
Postawiłam na to drugie. Jedną już Wam pokazywałam ... dzisiaj pokażę dwie kolejne.
Sa to lampy w stylu "coś z niczego". Niemal darmowe. 
Słoiki wynalazłam w jednym ze zbiorów słoikowych w garażu ( są do zapraw ). 
Obie wiszą w moich pracowniach.
Pierwszą ozdobiłam szablonami i masą szpachlową ( mam, bo szpachlowałam ściany )
Zwis z oprawką ze starej lampy, wyszorowany do białości ;)
Nakrętka pomalowana na srebrno - spray był w czeluściach moich przydasi.
Ta wisi w małej pracowni.


Druga ozdobiona sznurkiem ( też z zapasów ).
Dodałam dwa okręgi metalowe, leżały sobie od dawna i okazało się ,że idealnie pasują średnicą.
Tym razem zakrętki nie malowałam ... jakoś srebrna mi nie pasowała mimo srebrnych okręgów.
Zwis jak wyżej ;)


Tak wygląda zapalona.
W pracowniach potrzebuję mieć jasno, szczególnie o tej porze roku ... te lampy dają mi to w 100 %




Serdecznie pozdrawiam :) 
Myślę, że już niedługo będę mogła działać rękodzielnie - nie tylko to co muszę :)


czwartek, 19 października 2017

Wiem, teraz jest moda

na malowanie starych mebli farbami kredowymi.
Nawet w pewnym momencie miałam gdzieś z tyłu głowy, że swoje też pomaluję. Jednak tego nie zrobiłam.
Teraz po N. też ten pomysł wrócił. Meble stoję w pokoju z kominkiem, zawsze tam stały ... odkąd tutaj mieszkamy.
Nie są to meble, które nabyłam drogą kupna ( mówię o tych dużych ), są to meble po dziadkach mojego męża.
Noszą ślady używania, ale te ślady zrobili przodkowie naszej rodziny ... dziadkowie, pradziadkowie no i my ...
Myślę, że są to cenne ślady. Nie będę ich zamalowywała, niech są.
Dlatego po pomalowaniu ścian, po prostu je zawoskowałam, wypolerowałam i są jakie są ... z cennymi śladami użytkowania.
Takie pozostaną ...
Jak widać pokój jest pusty, świeżo po malowaniu - aktualnie są w nim jedynie te meble - na razie. Potem oczywiście pokój zostanie oddany do użytku, czyli zamieszkany. Jeszcze co też widać na zdjęciach, podłoga nosi ślady po malowaniu, chociaż już myłam ją 4 razy :)
Ale pył jest wszędzie, w całym domu. Jest i w tym pokoju.

Kredens


Duży stół ( tutaj nie jest rozłożony ), z tyłu dwa krzesła, które były od tego kompletu, jest i trzecie ale na tyle zniszczone, że pewnie coś z nim będę musiała zrobić. Dwa pozostałe spaliły się w pożarze naszego domu. 
Trzy z przodu, to krzesła przez nas nabyte.



Mały kredens i niewielki stoliczek, na którym kiedyś stały srebrne naczynia. Tych nie odziedziczyliśmy :)


Fotel jest niesamowicie wygodny, ale nabyty drogą kupna.
Skrzynia, szczerze mówiąc nie wiem czy po tych samych przodkach, ale odziedziczona. 


A kto pamięta takie radia z zielonym okiem?
Wyobraźcie sobie, że ono gra :)



Tak więc nie jestem modna ;)

środa, 18 października 2017

Potrzebowalam też

stół i krzesła do kuchni. 
Kiedyś miałam stół w kuchni, potem po zmianie mebli w kuchni zamocowaliśmy tylko niewielki blat, który miał służyć do spożywania szybkich posiłków, a w realu był ciagle czymś zasypany i nikt nigdy przy nim nie siadał. 
Zamarzyło mi się, aby powrócić do stołu w kuchni.
Potrzeba matką wynalazków podobno. 
Przed N. miałam stół w holu i do niego krzesła ( niektórzy mówili na nie fotele ) ... stół jest jeszcze z czasów, gdy moje dzieci były małe, są na nim ślady po ich działalności ... 
Stół pokryty lakierem, ale już był na etapie - zawsze obrus ;)
Postanowiłam zaadoptować go do kuchni. Czyli konieczne było zdrapanie starego lakieru i zeszlifowanie powierzchni. Nie bójcie się spoko, nadal są ślady działalności, bo była konkretna i coby ją usunąć w całości musiałabym zeszlifować niemal połowę blatu - zresztą nie chciałam pozbywać się tych pamiątek :)
Czyli zeszlifowałam i pomalowałam blat lakierem, nogi farbą do drewna w kolorze malachitowym. Tak samo pomalowałam siedziska krzeseł. 
Wcześniej stół był trochę dłuższy, ale odkręciłam ruchomą część i idealnie się zmieścił w kuchni. Nie mieszczą się przy nim teraz wszystkie krzesła ... tylko trzy. Pozostałe stoją w innym miejscu i jakby co mogą być dostawione. Na codzień nie potrzebujemy wiecej krzeseł.


Aktualnie kuchni jest żółta ( wcześniej była miętowa )
Jeszcze poduszki będą miały zmienione pokrycia, ale to jak skończę z remontem. 


Dekoracje w kuchni są też przypadkowe, ciągle mam wszystko wszędzie :)


Serdecznie pozdrawiam nadal remontowo ... ale już powoli idziemy ku końcowi :)


wtorek, 17 października 2017

Przed nawałnicą

stała sobie taka stareńka szafka w holu.
Podczas nawałnicy lekko dostała. A już wcześniej nie była rewelacyjna. Po prostu czas zrobił swoje. Na renowacji mebli jeszcze się nie znam, ale chciałabym poznać i te tajniki. Jakieś pojedyńcze mebelki mam za sobą ... nawet jakąś tapicerkę ... ale wszystko metodą własną, sądzę że niewiele ta metoda ma wspólnego ze sztuką renowacji mebli ;)
Tę szafkę w zasadzie już miałam wyniesioną, do zlikwidowania.
Jednego dnia wchodząc do domu spojrzałam na nią i ... stwierdzilam, że jeszcze dam jej jedną szansę.
Tym bardziej, że pilnie potrzebowałam szafkę do łazienki.
Wniosłam więc ( pomiędzy jednym malowaniem ścian a drugim ) do domu. Akurat było miejsce ;)
Właśnie miałam na tapecie malowanie mebli w kuchni - trzeba było je odświeżyć.
Wzięlam do ręki pędzel i farbę, którą malowałam meble w kuchni ... i sobie tak malnęłam. To nie są przecierki, to jest tylko pomalowane pędzlem.

Stanęła w świeżo pomalowanej łazience i wpasowała sie w nią fajnie. Jeszcze w szybkach pojawią się cósie, które zasłonią to co w szafce jest ;) Ale na to przyjdzie czas po remoncie.

Oto ona :)
Uratowana kolejny raz przed wyrzuceniem.


Teraz cieszy moje oko ... dobrze, że jej nie wywaliłam :)
Nadal sie remontuję ... ale już powoli widzę koniec.

poniedziałek, 9 października 2017

W tzw innym

międzyczasie ... przygotowywałam się do zajęć październikowych.
Będę miała zajęcia z tkania koralikami na krośnie i z wikliny papierowej.
Co prawda tkałam na krośnie przed N, ale aktualnie nie mam pojęcia gdzie to mam, więc musiałam utkać kolejne.
Utkałam proste bransoletki, bo przecież na początek wystarczą proste, prawda? Mam przynajmiej taką nadzieję ;)

Mam dwie :)
Jedna jest idealna do dżinsów ... a ja jak niektórzy wiedzą prawie z nich nie wychodzę ;)
Druga w zieleniach, połączyłam matowe ciemne koraliki z błyszczącymi jasnymi, przedzieliłam je brązem. Ponieważ mądry Polak po szkodzie, to dopiero po wykonaniu, sprawdziłam jakie mam zakończenia, oczywiście okazało się, że nie mam na 6 koralików. Za to mam na 7. Cóż było robić? Musiałam upleść wężyk z jednokoralikowy. Uplotłam odrobinę dłuższy od szerokiego, wsunęłam je razem i teraz mam 2 w 1 ;)
Powiem Wam, że i ta do dżinsów jest super ... lubię połączenie zieleni z dżinsem ... ale musi być odpowiednia zieleń ... ta jest idealna :)


Jak pisałam na początku, będę też miała zajęcia z wikliny papierowej. A tak swoja drogą jak to się zmieniają mody nawet w rękodziele ... kiedyś niemal wszyscy parali się tą techniką, teraz niemal jest niewidoczna. Plotłam daaaawno temu, więc musiałam sobie przypomnieć co i jak. 
Poza tym coś trza pokazać ;)
Jeden z koszyków ( ten za wiankiem jest miksem wszystkich slotów jakie znam :) ) Bo musiałam je sobie przypomnieć ;)
Ten wysoki z kolei pokazuje, jak to jest gdy zastosuje się za mało rurek osnowy. 
W innym pokazałam że można wykonać takie niby uchwyty. 
W jednym zastosowałam naturalny kolor gazet ( ja lubię koszyki tego typu )
Wykonałam też elementy z wcześniej farbowanych rurek ( są jasne i na zdjęciu tego nie widać )
No i na koniec pomalowałam na niebiesko - aby pokazać, że można malować wiklinę po upleceniu. 
Wykonałam też mały prostokątny koszyk, ale nie załapał się na fotkę bo dopiero w nocy go skończyłam.
Myślę, że mam w tych koszykach dosyć przykładów poglądowych ;) Jak sądzicie?



Teraz mogę ponownie skupić się na remoncie ;)

niedziela, 8 października 2017

Nadal

mam remont ponawałnicowy.
Już powoli, powoli idziemy ku końcowi.
Nadal mam wszystko wszędzie i wszystkiego szukam. Mało robię rękodzielniczo, za to remontowo sporo.
Co nieco zrobiłam, bo październik mnie zaskoczył i musiałam się przygotować do zajęć. Tyle, że nie robiłam zdjęć, bo nie mam na to głowy.
Zrobiłam tylko zdjęcia lampy, którą sobie zrobiłam do holu. W tzw międzyczasie ... między czasem wynoszenia, przenoszenia, mycia, malowania itd itp.

Oto ona :)

wersja dzienna


wersja wieczorowa



A taki oto gość zawitał w mojej dużej pracowni ... nie patrzcie na kurz, mam go wszędzie, jak to podczas remontu ;)


Spacery po okolicy to aktualnie tory przeszkód i pewnie jakiś czas tak będzie.


A to i tak te trasy, które można przejść, lasy odpadają bo drzewa ciągle się przewracają.


Mimo to, są tu nadal piękne miejsca - mimo wszystko ...


ptaki wróciły :)


Pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj zagląda :)