Terminy warsztatów Paverpol

Warsztaty - Niechorz, czyli w Bohaczykowie w każdej znanej mi dziedzinie rękodzieła, a znam ponad 30, liczyłam ostatnio.
Chętnie poprowadzę warsztaty w miejscu Waszego zamieszkania.


piątek, 29 kwietnia 2016

Kolejny etap

pokonany.
Mówię o technice viking knit. Poprzednie bransoletki były wykończone gotowymi elementami. Tym razem pokusiłam się o wykończenie moje... czyli oprawa żmijki również wykonana jest ręcznie - znaczy moimi rękoma. Wykończenie samej żmijki i zapięcie wykonane z drutu o grubości 0,8.

Bransoletka wykonana z drutu 0,3 splotem podwójnym.
Całość w kolorze srebrnym z paseczkami w kolorze miedzi.
Wyszła bardzo delikatnie sama w sobie.


Ten rodzaj zapięcia i wykończenia podoba mi się zdecydowanie bardziej niż poprzednie gotowe.
No i ważne - każde może być inne, wystarczy wymyśleć.
To wykonałam wg kursu z Sowiarni - robiłam to pierwszy raz w życiu, więc nie chciałam kusić się na coś wymyślonego.


Jest jeszcze jedna, z podobnym chociaż nie takim samym zapięciem.

Tym razem cała miedziana, splot pojedyńczy, drut 0,5 


Tu widać, że splot jest inny :)



Pozdrawiam serdecznie, zapraszam do komentów.
Życzę wspaniałego wypoczynku majowego.


środa, 27 kwietnia 2016

Gdy zobaczyłam

u Beaty bransoletkę wykonaną techniką viking knit, zaciekawiło mnie to.
U Beaty był odnośnik do bloga Ani i Huberta, a u nich zobaczyłam jak się to robi. Zobaczyłam i wiedziałam, że przynajmniej podejmę próbę. Tak też się stało.
Wykonałam kilka różnych żmijek ... ale ponieważ nie zajmuję się biżuterią to nie mam tych wszystkich ozdobnych końcówek, no bo skąd. Co prawda u mnie w domu mówią, że ja mam wszystko - ale jednak nie mam.
Znalazłam kilka takich prostych zakończeń ... no to dwie niejako wykończyłam.
Ale na pewno nie będę kupowała nowych, bo właśnie Ania i Hubert pokazałi, że można to wykonać samemu, i ta wersja bardzo mi się podoba - tylko trzeba mieć grubszy drut. Ta metoda mnie zainteresowała - na poczcie czeka już paczuszka ;) Może dam radę.

Na dziś mam dwie bransoletki wykonane z drutu miedzianego beadsmith grubość 0,5.
Ta jest na bazie 10mm splotem podwójnym.
Jest niewielka, jeszcze nie umiem przewidzieć ile muszę upleść, aby wyszła mi w końcowym efekcie długość jaką chcę.
Mogłam ją oczywiście przeciągnąć kolejny raz, pewnie byłaby dłuższa, ale byłaby sztywniejsza.


Ta jest z takiego samego drytu, tyle, że w kolorach jasnego i ciemnego srebra.
Baza ta sama, ale splot pojedyńczy.
Przeciagnięty na cienszą żmijkę.
Miałam takie końcówki jakie miałam ( musiałam uzyskać odpowiednią średnicę źmijki), więc ta z kolei wyszła za długa, musiałam odcinać.


A tutaj obie, widać wyraźnie różnice.


Muszę odłożyć już te druty ... mam do wykonania przykładową pracę na jutrzejsze zajęcia z dziećmi.
Czyli obowiązki, a potem przyjemność.
Pozdrawiam serdecznie zaglądaczy i zaglądaczki.
Dziękuję za każde skrobnięte słowo.

środa, 20 kwietnia 2016

Jak pisałam w komentarzach,

znalazłam coś co wykonam na zajęciach. W zasadzie wykonałam, bo byłam wczoraj.
To kolejna skrzynka, dość nietypowa ... ale na razie nie mogę opisać do czego będzie służyła. Fakt, że to nie obraz, ale skrzynka. Całkiem spora skrzynka.
Dlaczego akurat takie coś malnęłam na niej? Myślę, że będzie pasowało ... po prostu.
Tym razem jako narzędzia malarskie posłużyły mi pędzle, ręczniki papierowe, szmata, paluchy moje własne i szpachla...
Farby to oczywiście akryle ... no bo przecież skrzynki nie będę malowała olejami :)

Z prawa


z lewa - bo nie mogłam się zdecydować z której pokazać ;)


i z góry :)


Taki letni pejzażyk wyszedł ... idealnie oddaje widok mojej drogi spacerowej latem ;) no może więcej maków jest :)

Buziaki ślę i dziękuję za każde słówko :)

niedziela, 17 kwietnia 2016

Na ostatnich

zajęciach z rysunku i malarstwa dostaliśmy zadanie - namalować obraz z zastosowaniem farb metalicznych.
Powiem szczerze, nie byłam pomysłem zachwycona... ja farby metaliczne stosuję tylko do złocenia przedmiotów lub rzeźb.
Ale zadanie podjęłam ... można było wykonać jakąś kopię, ale ja kopiować nie lubię i nie umiem - zdarza mi się inspirować jakimś obrazem. Tym razem nie inspirowałam się, a jednak przypomina mi obrazy Beaty Raczyńskiej ... które zresztą bardzo lubię. Mój jest kompletnie inny, bo Beata maluje swoje akwarelami, pięknie je rozmywa, są delikatne... cudne. A jednak mi przypomina jej prace.
Postanowiłam namalować anioła ... tym razem nie oleje, ale akryle bo farby metaliczne mam akrylowe.
Wykonałam sobie lekki szkic i zaniosłam na zajęcia ... ale po drodze jadąc samochodem pomyślałam, że możnaby wynać jeszcze jakąś fakturę pastą strukturalną. Oczywiście nie zabrałam, bo pomysł narodził się w drodze. Czyli kolejne zajęcia bez malowania.
Po powrocie do domu nałożyłam pastę i mikrokulki. No i sobie schło. Spoglądałam nań przechodząc i myślałam sobie, że w takiej formie mi się podoba, a wcale nie miałam pewności, że po zamalowaniu nadal tak będzie.
Dzisiaj rano przyszedł na niego czas ... miałam tylko wykonać część, a resztę na zajęciach. Oczywiście wyszło jak zawsze ... czyli nie ma obiadu, ale jest obraz ;)

Oto mój anioł ... 


No i co ja będę robiła na kolejnych zajęciach???


sobota, 16 kwietnia 2016

Kartonaż

technika pracy z tekturą. Można za jej pomocą wykonać ogrom różnych rzeczy - pudełka, okładki, notesy a nawet meble.
Ja przeważnie sięgam po nią, gdy potrzebuję pudełko w konkretnym wymiarze, a akurat takim gotowym nie dysponuję.
Sięgam po nią również wtedy, gdy chcę coś opakować wyjątkowo - czyli inaczej... nie tak jak w gotowca.
Sięgam również wtedy gdy prowadzę warsztaty z tej techniki, lub ją wykorzystuję do innej.
Tym razem zadziałały dwa przypadki. Nie miałam stosownego gotowca i chciałam, aby było po mojemu.
Sięgnęłam więc, po kartonaż. Czyli rozpisałam wymiary, docięłam odpowiednie kawałki tektury, posklejałam pudełko i okleiłam tapetą i lnem.
Mam teraz idelane w wymiarze pudełko do zapakowania tamtego wisiora. Robiłam go właśnie po to, aby podarować przyjaciółce.

Dzisiaj wykonałam opakowanie ... mam jeszcze trochę czasu, ale już wiem, że jak odkładam na ostatnią chwilę to potem robię po nocach.

Oto rzeczone pudełko... całość oklejona tapetą, na wierzchu kwadrat oklejony lnem, w tonacji lata.


Wewnątrz też dno oklejone lnem, ale bardziej stonowanym, wygląda to myślę bardziej elegancko.
Lepiej pasuje do tego co ma być w tym pudełku.


A tak wygląda wisior w opakowaniu... będzie jeszcze lniane coś do zawieszenia wisiora ... ale to już obędzie się bez pokazania.


No i zapakowane :)


Pozdrawiam serdecznie ... patrzę za okno i cieszę sie ogromnie, bo nareszcie PADA!



niedziela, 10 kwietnia 2016

Koty, koty,

koty wszędzie ... co to będzie, co to będzie ...
Dwa spokojne, stateczne ... chyba zakochane. Jeden wariat absolutny ... biega, skacze robi raban. Nawet fiołki poszedł wąchać :)

Proszę Państwa oto kot ... a w zasadzie dwa koty, a prawdę mówiąc trzy.
Zobaczcie... jak ten z tyłu spogląda na tego z przodu ... no i to zawstydzenie tego z przodu.
Który to pani kota, a który to pan kot? 
Nie mam pojęcia ... ale co to za różnica.


Proszę, proszę chwila minęła, od jednej fotki do drugiej i już przytulańce...
Prawda, że ładna z nich para.


A ten, wariat absolutny... nawet nie spogląda na tych zakochanych ...
niech patrzą sobie w oczęta, nie jego sprawa.
On biega, ogląda,
na pewno nie zniknie nawet w najbardziej kolorowych kwiatach ;)


Fiołki wyraźnie mu się spodobały... 


Zakochane to drut, karton, gazety, klej z mąki i masa papierowa...
Wariat to drut i gazeta i klej z mąki.

Pozdrawiam ... jestem przygotowana do zajęć z papier mache...


sobota, 9 kwietnia 2016

W lipcu

2015 roku wykonałam cztery główki. W zasadzie wtedy je tylko wyrzeźbiłam w runie. No i sobie tak leżały. W końcu niedawno powstał Hieronim ... może pamiętacie. Jego głowa była jedną z tych czterech.
Potem je pokryłam materiałem i znów sobie leżały. Dzisiaj postanowiłam do nich zajrzeć ... a skoro zajrzałam, to nie mogłam ich tak ot sobie odłożyć ... no bo jak to?
Oczywiście nie było szans, aby dzisiaj powstała lalka ... bo to postanowienie naszło mnie wieczorową porą - czasu za mało. ;)
Ale nadać tym główkom charakteru mogłam ... dlaczego nie :)
Wyjęłam farby, wzięłam pędzelek i rozpoczęłam to co lubię bardzo :) czyli malowanie.
Główki ożyły ... patrzą teraz na mnie ... nie mogę ich schować, chyba rozumiecie :)
Myślę, że nie mam wyboru i będę musiała dodać im w krótkim ( no może nie od razu ) czasie ciała, nie dadzą mi spokoju, gdy tak będą na mnie patrzyły ;)

Oto moje trzy główki dla kolejnych lal :) 
Każda inna, każda z innymi emocjami i w różnym wieku...
A może zechcecie coś o nich mi napisać?
Może opowiecie jakie mogą być?
A może nadacie im imiona? 
Na razie są bezimienne ... na pewno dostaną swoje imiona, jak z nimi pobędę trochę... 
Ale z wieką przyjemnością poczytam, co o nich mi napiszecie :)


Pozdrawiam serdecznie :)

piątek, 8 kwietnia 2016

Kolejne tulipany

w absolutnie wiosennej tonacji.
Tym razem na jedwabiu. Konkretnie na szalu. Szczerze mówiąc to się zastanawiam, czy nie trza było zdecydować się na same żółte lub same różowe itp... Czy nie "przefajniłam" z kolorami.
Ale z drugiej strony jak wiosna, to wiosna :)
Kolorów nam brak w końcu ... niech będzie kolorowo :)

Zobaczcie sami ... 


ciązko jest sfocić jedwabny szal lub chustę nie mając pod ręką jakiejś Maryśki albo Zośki :)


stąd kilka zdjęć...


I jeszcze na ramie przed praniem :) 


Pozdrawiam wiosennie ... 
Za każdy pozostawiony komentarz dziękuję, są dla mnie ważne :)



środa, 6 kwietnia 2016

Kolejne długie, wąske i do tego małe

płótno wykorzystane. Gdyby było duże to pomimo nietypowego formatu możnaby pewnie więcej poszaleć ... a tak, to ponownie kwiaty.
Mam jeszcze trzecie ... spokojnie tak od razu nie będzie kolejnych kwaitów ;)
Tym razem padło na irysy ... poszłam wczoraj na zajęcia z rysunku i malarstwa, oczywiście po raz kolejny zabrałam to nietypowe wymiarowo płótno. Zdaje się, że po raz trzeci. Poprzednio miałam na czym ( bo zabrałam to płótno ), miałam czym, ale nie miałam z czego. Tym razem nadal nie miałam z czego, bo sobie nic nie poszukałam... a na zajęciach malujemy przeważnie z czegoś - np. ze zdjęcia.
Ponieważ już mi było głupio, że po raz kolejny przyszłam i nie maluję ... tylko się przechadzam i podpatruję jak sobie radzą inni... to postanowiłam jednak coś wykonać.
Znalazłam jakieś zdjęcie irysa u koleżanki ... nie do końca mi pasował ... ale w końcu miał mi posłużyć jedynie jako przypomnienie jak wygląda irys ;) I tak było, bo ani kolorystycznie nie jest taki jak tamten, kształt też odbiega od pierwowzoru. Zresztą nie zabrałam tego wydruku do domu ( chociaż w domu miałam skończyć obraz), bo nie był mi do niczego potrzebny.
Tak też to zdjątko potraktowałam... Szybkimi ruchami pędzla zaznaczyłam sobie mniej więcej co, gdzie i dlaczego ;)
Na tym etapie ... czyli szkicu pozostałym uczestnikom zajęć moja praca się podobała, a czym dalej to coraz mniej :) bo coraz bardziej zaczęła odbiegać od tego co na zdjęciu, zresztą miała kilka różnych kompletnie różniących się wersji. A to dlatego, że ja gdy maluję bawię się kolorami, farbami, narzędziami itd. Stosuję wszystko co się da ... pędzle, szpachlę, szmatę, palce itd. Robię to tak długo, aż osiągnę efekt mnie zadowalający.
Dlatego co chwilę praca nabiera innego wyglądu ... niekiedy ścieram fragmenty tego co już wykonałam i maluję ponownie, niekiedy praca na jakimś środkowym etapie wygląda okropnie po prostu - tak było i tym razem. To jest zaleta farb olejnych ... z akwarelą, farbami do jedwabiu a nawet akrylami tak się nie da. Wykorzystuję więc do cna tę zaletę olejów.
Pracuję jednocześnie z całym płótnem, więc jak zmienię jeden jego element to okazuje się, że inny teraz nie pasuje do całości, wtedy zmieniam ten itd.
Często zdarza się, że to co ktoś widział gdy zaczynałam, komletnie nie zgadza się z tym co jest na końcu.
Zdaje się, że i tym razem tak jest. Wczoraj gdy wszyscy wychodzili, zgodnie stwierdzili, że na początku było lepiej ... ja zostałam trochę dłużej ( aż mnie pani zamykająca obiekt poprosiła o wyjście - tak się umówiłyśmy ). Nadal sporo mi nie pasowało... wiedziałam, że pójdzie w ruch ściera.
Nie wiedziałam tylko kiedy :)
Wieczorem jakoś mi nie bylo do spania ... stwierdziłam, że zabiorę się za tego irysa. Postawiłam na sztaludze i do dzieła. Zabrało mi to trochę nocy, ale jest mniej więcej tak jak chciałam.


A Wy co o nim sądziecie? Fakt nie widzieliście etapu szkicu ;)
Obraz ma wymiary 20 x 55 cm ...