Terminy warsztatów Paverpol

Warsztaty - Niechorz, czyli w Bohaczykowie w każdej znanej mi dziedzinie rękodzieła, a znam ponad 30, liczyłam ostatnio.
Chętnie poprowadzę warsztaty w miejscu Waszego zamieszkania.


sobota, 29 listopada 2014

Gdy wszyscy

po długim dniu dotrą do domu, najedzą się, odpoczną, porozmawiają, pobawią się, pohałasują ... i w końcu znużeni powoli zasną... wtedy... dom wreszcie może odpocząć.
Wtedy są najpiękniejsze chwile domu, spokój, cisza... trochę wolnego od odpowiedzialności za mieszkańców. Bo przecież wiecie, że domy czują sie odpowiedziane za nas mieszakańców?
Ciągle troszczą się o nasze bezpieczeństwo... a musicie wiedzieć ,że nie zawsze to takie łatwe. Wszystko zależy od tego kto mieszka w domu. Ale to już nie zależy od domu... na to dom nie ma wpływu... wprowadzamy się i on musi się z tym pogodzić ...
Ale jak już pisałam w końcu zasypiamy - my mieszkańcy i wtedy... po dłuższym lub krótszym czasie ( to zależy od dnia, czy był spokojny, czy też nie) ...

dom otula się płaszczem nocy i...


zasypia... śniąc o kolejny oczywiście spokojnym dniu...


niekiedy zapala maleńkie światełko, aby jego blask chronił śpiących...


Pozdrawiam 



czwartek, 27 listopada 2014

W końcu

uszyłam tę torebkę. Trochę się naczekała w płaskiej postaci, ale jest.
Torebka z kamieniczkami nocą... najbardziej zastanawiałam się, jakie zrobić paski ... czy dwa długie ( ale moim zdaniem są niewygodne, bo zawsze jeden spada z ramienia), czy dwa krótkie ( ale tutaj jakoś mi nie pasowało ), czy jeden przyszyty jednym końcem na przodzie drugim na tyle torebki ( bałam sie jednak, że będzie sie przekręcała) - stanęło na jednym przyszytym bardzo blisko górnej krawędzi i tak jest fajnie, bo nic nie zakłóca krajobrazu.

Ot ona


Wnętrze wypodszewkowane, dwie kieszonki w tym jedna na zamek. 


Zamek zamykający, jest otrwierany w dwie strony i w zasadzie niemal od końca do końca, co ułatwia szukanie tego co chce sieznaleźć w damskiej torebce. A chyba wiemy, że to bywa trudne :)


Na koniec pokażę golfik zamiast szalika - dla Kajtka.


Pozdrówki 


środa, 26 listopada 2014

Oj dawno

nie robiłam nic z kartonażu.
Jakoś tak nie było potrzeby, w końcu się zebrałam. Powstało takie oto pudełko... motyw niby świąteczny, ale myślę że spokojnie może postać i poza świętami.
Przy okazji tego pudełka, obliczyłam sobie jakie musi być duże gdyby wykonać je do medalionu - jako opakowanie.

Pudełko w pełnej krasie


Tak by to wyglądało, gdyby to było pudełko do medalionu :) prawda, że fajnie.


I zamknięte :)


No i skończyłam w końcu coś na szyję do kompletu z czapką :)


prezentacja nie na modelce... bo tak wyszło :)


wtorek, 25 listopada 2014

Coś

jednak robię... ale w zasadzie nadal to co potrzebne na zajęcia.
Trochę to jednak zajmuje czasu... brak go potem na coś innego. Życie :)

Kolejna porcja medalionów


A to niewielka porcja, decu na tkaninie jako elementy do pracy z młodzieżą. Wiem mogliby sami, ale czas nas goni... kiermasz :) A tak zrobią więcej na zajęciach.


No i lepię "pierniki" na choinkę ... niejadalne :)


Przepis na tę świetną masę, która jest pięknie biała mam od Sylwki ... robi się ją szybko i łatwo. Polecam.
Tutaj znajdziecie przepis :)


Pozdrówki BB

poniedziałek, 17 listopada 2014

Czapka

skończona... zaakceptowana jutro będzie lansowana w szkole :)

z prawa

z lewa


a tak naprawdę to są trzy w jednej ;)

wersja pierwsza


wersja druga


wersja trzecia :)


Muszę jeszcze Wam przedstawić Panią Balbinę Aniołową
Kucharka z niej jak się patrzy, nawet jeżyk liczy na smaczny kąsek :)


Ciągle coś pichci... buzia upudrowana mąką ( naturalny makijaż po wypieczeniu ;) )


Lampa od aparatu błyska, jeżyk się schował i tylko pyszczek widać :)


Pani Balbina biega od rondla do wałka, od wałka do blachy... aż skrzydełko jej się wygina :) bo nie nadąża za bieganiem Balbiny...


Buziaki ślę :)



sobota, 15 listopada 2014

Potrzebne wsparcie

natychmiastowe!
Jest do wykonania czapka... na wczoraj. A ja dopiero dziś zaczęłam... jak widać na załączonym obrazku niewiele mam tego udziergu... do tego oczywiście zamiast normalnie robić to ja se wymyśliłam w poprzek... czy mi z tego czapka jakaś wyjdzie? Może szalik? Tyle, że szalik nie jest potrzebny, czapka ma być!
Trzymam toto jak widać w garnku... chociaż zapewniam zupy z tego nie będzie... po prostu muszę w czymś trzymać bo mi sie motki rozbiegają ... i co będzie jak nie znajdę? Chociaż podobno po nitce do kłębka... ale to nigdy nic nie wiadomo... Wolę już w garze trzymać - dla pewności.


Na klawiaturę też kładę, coby ciągle mieć przed oczyma ...


No to widzicie, że wsparcie niezbędne :) zimno, szaro, buro i ponuro a czapka w lesie... a raczej w garnku ;)

piątek, 14 listopada 2014

Czy wiecie

że idzie zima?
To nie żart... zbliża się naprawdę! I to wielkimi krokami! Toć to już listopad... bywało, że śnieg już leżał. No tak... nie wszyscy to pamiętają... zapominam, że ja starsza Pani już jestem ;)
Ale co by tu nie gadać... zima idzie.
Dlatego Wacek zaczął przygotowania do zimy. Co prawda jakoś tak od końca zaczął... ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?

No to Wacek zaczął od czapki i szalika... fakt, misiem jest - ale to nie znaczy, że czapka i szalik na zimę się nie przyda.


I jak przymierzył, tak nie chce zdjąć... nawet twierdzi, że i do poleżenia się nadają...


Namawiałam i namawiałam, w końcu pozwolił zdjąć czapkę... ale kazał się przykryć. 


Po długich namowach, zdjął i szalik... jak widać pilnuje, ma przy sobie. 


Może mi nie wierzy, że mu oddam?


W końcu idzie zima, każdy będzie chciał czapkę i szalik... nawet twierdzi, że uszko klapnięte ma nie od czapki. ( bo faktycznie z natury takie ma, ale myślałam, że da się nabrać ;) )


Dawno nie filcowałam misia... przyjemnie mi się go robiło. Wszystkie części są ruchome. 

czwartek, 13 listopada 2014

Konik

bo jednak to jest konik... chociaż morski.
Maleńki, bo będzie chyba na zakładkę do książki... ale wykonany. Długo się zbierałam do kolejnego podejścia do klocków ... w sumie nie wiem dlaczego bo w zasadzie lubię klockowanie :)
Gdybym więcej robiła to i pewnie byłabym lepsza w te klocki... ale jest jak jest. Konik klockowy powstał...
Teraz nie powinnam odkładać tego warsztatu na bok... ale pewnie odłożę :) Za jakiś czas wałek będzie znów na mnie groźnie spoglądał, a klocki głośno będą stukały... wtedy poczynię kolejną koroneczkę itd, itp...


To tyle na dziś :)



środa, 12 listopada 2014

Jednak się zabrałam

 za koronkę. Wałek już spoglądał na mnie ponuro... klocki pukały i tłukły się, że głowa bolała.
Dłużej nie mogłam już tego ignorować, bo Ania ostrzegała, że mogą sie w końcu na mnie rzucić ;)
Mam znajomą, która lubi wszelkie koniki... no to się wzięłam :) Wklejam to może mnie zmobilizuje do kontynuacji :)



Mam kolejną. oczywiście sukienkę, którą robiło mi się zdecydowanie szybciej. Wiedziałam co i jak... poza tym zdecydowanie też jest bardziej w moim stylu. Pewnie to sprawia, że podoba mi sie też bardziej.
Miałam dziś koszmarną noc... nie mogłam spać, więc wstałam i zaparzyłam herbatę - bynajmniej nie do picia. Zresztą wymieszałam ją razem z kawą rozpuszczalną - taka mieszanka chyba byłaby piorunująca w spożyciu :)
Ten napar potrzebny mi był do farbowania koronek i kartek z drukiem. No i nim pomalowałam sam gorsecik.
Do rana miałam to zupełnie suche i mogłam zabrać się do pracy. Normalnie jak nie ja... bo ja raczej pracuję nad takim róznościami wieczorem albo w nocy... ale pomysł był namolny, dzięciolił w głowie... więc do wieczora miałabym dziurę ;)

Oto kolejna sukienka ...





Powiem nieskromnie, że wyszła mi :)



wtorek, 11 listopada 2014

Pierwsza

sukienka wykonana. Powiem Wam, że sporo pracy jest przy takiej sukieneczce. Ale z efektu końcowego jestem zadowolona. Bardzo podoba mi się połączenie delikatnych tkanin z drukowanym papierem.
Dlatego w każdym modelu będę łączyła tkaninę z papierem drukowanym... ale jednak każda będzie inna mam taką nadzieję. Na pewno powstanie moja druga - mam już gorsecik, więc nie mam wyboru. Kolejne mam nadzieję powstaną na zajęciach i będą dziełem dziewczyn.
Mam nadzieję, że na tyle im się spodobają, że dam radę je namówić do wykonania takich prac.

Oto moja pierwsza sukienka 




Natknęłam się w sieci

na sukienki na maleńkich wieszaczkach. Wykonane z gazet, koronek i tiulu.
Obejrzałam filmik... i postanowiłam wykonać taką sukienkę... a potem namówić moje uczennice w GDK, aby wykonały swoje, w takiej ilości aby zrobić wystawę, a może i do lalek z papier mache dojdziemy...

Z tego filmu korzystam...


Już wiem, że chyba zastosowałam niewłaściwy klej... ale zobaczymy jak zdejmę gorset z lalki :)

Na razie mam tyle


I to tyle sobie schnie ;)



poniedziałek, 10 listopada 2014

Recyklingowa

biżuteria - jako propozycja na zajęcia z młodzieżą.
Sama już nie wiem czy dobrze robię, że ciagle mają coś innego. Fakt poznają nowe techniki, robią na każdych zajęciach coś zaskakującego... ale każdą technikę tylko posmakują. Myślę, że postaram się je ( na razie mam same dziewczyny ) namówić na jedną technikę... aby doskonaliły warsztat. Wtedy po jakimś czasie zrobimy wystawę albo coś innego co pokaże co potrafią. To będzie lepszy wariant... no i sądzę, że wystawa będzie mobilizacją do doskonalenia.

Ale na razie po staremu... czyli kolejne zajęcia kolejny temat.
Tym razem będzie to biżuteria recyklingowa, ja wykonałam różną, ale one myślę, że zrobią tę z wikliny papierowej.

Od niej zacznę prezentację moich prac.
Komplet - kolczyki i broszka oczywiście ze starych gazet. Bigle przełożone z kolczyków, których nie nosiłam bo jakoś mi nie pasowały. Koralik też z odzysku. Nie lakierowany.

Drugi koplet - bransoletka i broszka. Też ze starych gazet. Guzik ze starych zapasów. Lakierowane.


Prosta plątanina nici lnianych w połaczeniu z koralikami z odzysku. Na ręku wygląda fajnie.


Makrama ze sznurka sizalowego, drewniany koral ( dostałam i teraz wykorzystałam )


No i ostatnia propozycja, bransoletka ze starego zamka... bardzo mi się podoba na ręku.


No to tyle wyprodukowałam dziś :)



sobota, 8 listopada 2014

Samo filcowanie

wykonane.
Tym razem złamałam ( właściwie wygięłam ) tylko jedną igłę. Czyli sukces :)
Myślę, że już nce nie będę poprawiała. Tak już zostanie... jestem zadowolona. Teraz tylko, lub aż szycie pozostało.

Nad miastem zapadła noc... zrobiło się cicho. Na tyle, na ile może być cicho w mieście. Przy tej maleńkiej uliczce cisza jakby większa. Stareńkie kamieniczki tylko czekają na ten moment, gdy ludzie w większości pogaszą światła w oknach - znak, że zasypiają. Tylko największe nocne sowy, jeszcze siedzą... w kilku oknach pali się światło... ale to nie przeszkadza kamieniczkom.
Powoli, powoli ... wiadomo, to nie takie proste rozruszać zastygłe mury... zaczynają nocne kamienic rozmowy. Wspominają czasy, gdy były piękne, bez rys, plam...  Czasy gdy ulicami jeździły powozy, chodzili ludzie powoli, bez pośpiechu... pasowali do nich, a one pasowały do tamtych ludzi...
Zapachy też były inne... jakby milsze... a może pamięć je zawodzi? We wspomnieniach wszystko wydaje się piękniejsze?
Biorą to pod uwagę... ale jednak przeważa myśl, że ... że było milej. Jedno jest pewne, ludzie chodzili powoli, nie biegali... rozmawiali ze sobą. A teraz? Teraz też rozmawiają "ze sobą", idą a raczej biegną i gadają do siebie! Nawet niekiedy krzyczą na siebie!
Dziwny jest ten świat... a może po prostu my już do niego nie pasujemy?


Jak uszyję torebkę to pokażę :)


czwartek, 6 listopada 2014

A jednak

mogę pokazać coś innego... niż tylko propozycje zajęć.
Fakt, powstała dość dawno... ale pierwsze wypalenie, szkliwienie i kolejny wypał - to nie tak od razu. Tym bardziej, że nie mam swojego pieca, ale korzystam z pracowni, tam lepię i tam prace są wypalane.
W zasadzie nie wykonuję prac typu misa, garnek itd... ale w pewnym momencie pokazała sie glina w pięknym kolorze ciemnego brązu... trudna w obróbce, nie nadawała sie na rzeźbę... albo tylkotak sie nam wydawało. Jednak kolor tak bardzo mnie zaciekawił, że musiałam coś z niej wykonać.
Pamiętam, że wtedy miałam bardzo mało czasu... więc co by tu na szybko... najszybciej to paterę!
I tym sposobem wykonałam dużą paterę. Potem została wypalona... nabrała szarości... potem sobie długo czekała, w końcu pojawiło się w pracowni szkliwo, które mi sie spodobało. No to doczekała się szkliwienia... potem poczekała na wypał... i jest.




Nie mam pojęcia gdzie ją mam położyć... spora jest.