Koleżanka chciała jechać na kurs do Liny Shvets ... zafascynował ją foamiran. A ja? W zasadzie gdyby mnie ktoś zapytał, czy kiedyś zainteresuje mnie ta technika ... odpowiedziałabym - NIE!
A dlaczego?
Bo nie lubię sztucznych kwiatów? Bo to nie moja bajka?
Jeden raz miałam kiedyś w ręku foamiran, nawet popełniłam różę ... i na tym się zakończyło. Nie wciągnął mnie.
Ale Gosia zadzwoniła, że znalazła kurs na różę Beata! I na ten właśnie kurs koniecznie chce jechać.
Skoro na różę Beata - to ok, jadę ;)
W końcu jakkolwiek wyjdzie, będzie z całą pewnością różą Beaty ;)
Tym oto sposobem, kolejny raz miałam przygodę z foamiranem! Tym razem pod okiem instruktora.
Kompletnie nie wiedziałam co i jak ... czyli świerzynka ;)
Większość kursantek, to bywalczynie u Liny.
Wyprawa jak się patrzy ... bo do Poznania - połączyłyśmy kurs ze spotkaniem ze znajomymi ... czyli dwa w jednym. Wróciłyśmy skonane ... bo wyprawa całodniowa.
Ale róża powstała ... moja czyli Beaty!
Pracowałyśmy z formami i powiem Wam, że z nimi wykonanie kwiatu to prosta sprawa.
Cieszę się, że poznałam tę technikę, przyda się nowa umiejętność. Będzie na warsztaty jak znalazł.
Pracowałyśmy z jedwabnym foamiranem, kwiaty z niego faktycznie łudząco przypominają prawdziwe.
Ogromnie podobało mi się to, że wykonywaliśmy je w bieli i potem malowałyśmy. Takie coś to ja lubię.
Pozostałe niewielkie resztki przywiozłam do domu i dzisiaj wykonałam z nich maleńkie kwiatuszki, będą do kartek :)
Zdecydowanie wolę wykonywać duże kwiaty!
Na koniec pytanie? Czy ktoś wie co to za ptaszki? Jakiś ptak zrobił sobie gniazdko ( w zasadzie to nwet nie gniazdko ) na środku padoku ... na gołej ziemi!
Pozdrówki ślę :)
Taki kurs to ja rozumiem. Róża wygląda jak żywa, co pewnie jest też zasługą Twoich zdolności malarskich. Suma summarum, warto było. Tak nawiasem też nie lubię sztucznych kwiatów :)
OdpowiedzUsuńTen ptaszek powiedziałabym, że to kuropatwa, no ale fachowcem nie jestem, więc mogę się mylić :)
Cmok :)
W życiu bym nie wpadła na to, że to może być kuropatwa. Jak na razie nie widziałyśmy ani matki ani ojca ... jedynie te maluchy :)
UsuńCudna róża, jak żywa.:) Też wydaje mi się, że to może być gniazdo kuropatw. Pozdrawiam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBeatko mam tę różyczkę od Ciebie i wiem, ze nawet z niczego potrafisz stworzyć dzieło. Dla mnie też muszą być żywe i pachnące, ale ta jest piękna. Ptaszki kocham wszystkie,ale tych nie da się rozróżnić. Buziaki.
OdpowiedzUsuńA wiesz Danusiu ona faktycznie łudząco przypomina żywą ... niektórzy się nabierają ;)
UsuńWiem , że to duża przyjemność być na kursie u Liny:)róża niezwykle urokliwa:)Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńTo prawda LIna prowadzi te kursy ciekawie i w fajnej atmosferze.
UsuńNo Pani - pięknie zaróżyłaś :-)
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńJuż się boję, co kolejnego powstanie. A jak byś tak poszła w lawendę ?
UsuńLawenda z foamiranu? Ciężka sprawa bo to maleństwo te kwiatuszki ... prędzej wstążkowe :)
UsuńGdybyś nie napisała, że to robiona róża, naprawdę bym nie poznała, przeprawdziwa, tylko pozazdrościć. Serdeczności.:))
OdpowiedzUsuńW realu też reakcje są podobne ;)
UsuńCudowna jak żywa nawet ma żyłki na płatkach.
OdpowiedzUsuń