Zapomina się co i jak... trzeba kilka popsuć, aby dojść do wprawy.
W związku z tym zaczęłam od prostego motywu, a i tak popsułam. Ale co tam... jeszcze kilka takich knotów i będzie lepiej :)))
Kompletnie nie jest to co chciałam uzyskać, ale poćwiczyłam sobie a o to chodziło. Do tego okazało się, że moja konturówka częsciowo rozpuściła się w wodzie ( kompletnie nie wiem dlaczego), w związku z tym musiałam usunąć resztę co nie pozostało bez szkody dla jedwabiu.
Trudno. Nie zawsze musi się udać.
Co tam pokażę Wam jak się nie maluje ;)
Miały być koty i są. Ale miały być w konturówce i nie są, co spowodowało że prawie ich nie widać. Kolory też miały być intensywniejsze... nie są, bo oczywiście dałam za dużo wody... wyszło pastelowo.
W całości
i rzucone
Przy okazji pobawiłyśmy się z Zuzią w malowanie. Ponieważ wczoraj bolało ją ucho, trzeba było uwagę skierować na coś innego niż ucho. Udało się! Nawet ucho wyzdrowiało.
A przy tej okazji Zuzia namalowała sobie bandamkę.
Jak widać jako instruktor spisałam sie lepiej, bo Zuzai uzyskała zdecydowanie intensywniejsze barwy.
No to dzisiaj na tyle byłoby...
Więcej nie będzie bo skoro knocę to muszę odpuścić ;)
Ja się nie znam, ale wyszło bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńI ja nie znam się na jedwabiach, ani malowaniu... ale jak dla mnie - cudne koty!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Kompletnie się nie znam, ale dla mnie ten jedwab jest piękny, Zuzia też ma talent.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.:))
Beatko twój talent nie dziwi:)) ale ogromne brawa dla Zuzi:)))
OdpowiedzUsuńZuzi praca cudowna, nie wiem,, jestem kociara,,no dobrze obie są cudowne.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Fantastyczne odwrócenie uwagi :)
OdpowiedzUsuńObie husty są cudne i jestem pod ich ogromnym wrażeniem :)