o przymknięcie oczu
Ewę. Mistrzynię papier mache :) Kłaniam się nisko, bo ta zabawa wymaga sporo cierpliwości i czasu. Niestety wymaga też etapowości... nie da się ich przyspieszyć, niestety.
Wykonałam pokrywę... piszę pokrywę... bo nie mam pojęcia jak to się nazywa - i czy takie coś ma swoją nazwę?
Oczywiście po jej wykonaniu mam sporo pytań... bo jak wiadomo, gdy robi się coś pierwszy raz, to pytań jest ogrom. Ale Ewo, spokojnie już nie będę zasypywać Cię pytaniami ;)
Zadam jedno, jak uniknąć śladów łączenia elementów? Normalnie nie jest to aż tak widoczne jak na zdjęciu, ale jednak różnica odcieni jest. Nie chcę tego malować... bo kolor tej masy mi się podoba.
Powoli sama dojdę do wszystkich wniosków.
Już wiem, że aby wykonać relief z masy papierowej, musi on być gruby - nie wiem czy to zrozumiałe. Ja wybrałam taki mocno delikatny, z maleńkimi elementami i oczywiście nie można było wyjąć elementu z formy :)
Stąd w końcu nie mając odpowiedniego elementu do wykonania formy - po prostu zrobiłam na odwrót. Ale efekt i tak mnie zadowala :)
Warstw gazet moczonych w samej wodzie też dałam za dużo... potem musiałam je zdzierać, bo były luźne oczywiście :)
Ale co tu dużo gadać mam pokrywę, która mi się podoba...
Oto ona :)
Pasuje na wazon szklany ( tak bo ta kula to wazon ), która idealnie nadaje się do przechowywania małych skarbów. Tym razem wrzuciłam szpulki nici.
Jako uchwyt, jak widać pionek szachowy. Mogłam go pomalować, ale tak mi się podoba.
Pasuje też na paterę szklaną...
Mogłaby być też na desce w kształcie koła... ale nie posiadam takiej. Wyobraziłam sobie, że na takiej desce mogłaby służyć do przechowywania listów :)
No to byłoby na tyle... myślę, że to nie jest moje ostatnie słowo jak chodzi o papier mache.
Podziwiam Cię za wszystko co robisz :)