mam ... jak widać nie malowałam wnętrza szafek. I widać, że mówiłam prawdę... dolne drzwiczki nadal w trakcie malowania... a właściwie czekają na malowanie ... na dziś są pomalowane tak jak góra... ale w planach mają być jeszcze ozdobione kolorowo.
Kiedy?
To jest pytanie :)
Kiedyś pomiędzy nimi była deska, którą widać na zdjęciu. " Robiła za blat".
Jest fajna, więc sobie stoi i czeka na swoją kolej.
Fotel widoczny na zdjęciu to
ten fotel ... obok stoi malowany w łąkę
stół.
Beatko, jestem pod wrażeniem. Jak przyjedziesz, to ocenisz czy moje dębowe można tak przerobić.
OdpowiedzUsuńDębowych to chyba szkoda Danusiu ...
UsuńMeble z duszą, a Ty zadbałaś, by ta dusza nie uleciała, jak dla mnie rewelacja !
OdpowiedzUsuńPamiętam z dzieciństwa taki kredens (poniemiecki był) u nas w kuchni - pomalowany przez moją mamę na seledynowo. Przy którejś przeprowadzce mama go zostawiła w starym mieszkaniu. Do dzisiaj nie może go odżałować, bo trwały, dębowy był i mieścił wszystko co w tych "dupowatych" nowoczesnych szafkach kuchennych. ;>
OdpowiedzUsuńPogłaskaj kredens ode mnie! :)
Aniu, te moje to żaden antyk. Tak jak pisałam ma jakieś 28 - 30 lat. Kupiliśmy je w cepelii. Sosnowe są.
UsuńAle pogłaskać mogę :)
Podziwiam, ja ciągle nie mam odwagi,żeby przemalować meble....
OdpowiedzUsuńJa sie też zbierałam długo... bo w zasadzie lubię naturalne. Ale zaczęło sie od stołu, który był koszmarnie zniszczony, wyciągnięty gdzieś z garażu. (Swój dobry oddałam córce... zresztą też został pomalowany :) )
UsuńTen z garażu nie nadawał się nawet do pracowni, musiałam go pomalować. Jak go pomalowałam to reszta kompletnie nie pasowała. Więc pomalowałam i obiłam fotele. Do kredensów zabierałam się długo... ale nie żałuję, że w końcu i je pomalowałam :)
Pięknie wyszły i gratuluję wykonawstwa:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)