malowanie niedzielne, ale dzienne ;-)
No i zmiana tematu. W końcu nie można tkwić ciągle w kwiatach...
Dziś coś dla miłośników kotów... rudzielec, wylegujący się leniwie...
Wiecie co...coraz bardziej mi się to malowanie podoba!!! Dlaczego ja z tym tak długo czekałam??? Tylko ta doba... jest jakaś taka krótka!!!
Wow...
OdpowiedzUsuńZawsze zazdrościłam ludziom umiejętności trzymania pędzla, czy innych urządzeń do malowania i rysowania...
Podziwiam Twoje talenty! Ile ich jeszcze kryjesz w zanadrzu??
Wyobrażam sobie radość w Twoich oczach, gdy kreślisz pierwsze linie...pięknie czujesz!
OdpowiedzUsuńhmm zastanawiasz się dlaczego tak długo zwlekałaś... cóż lepiej późno niż wcale. No to widzę, że masz kolejną pasję!!
OdpowiedzUsuńAle z Ciebie Beatko zdolna osoba. Pięknie.
OdpowiedzUsuńPopieram przedmówczynię; Lepiej późno niż wcale!!!
OdpowiedzUsuńAto,nie mam pojęcia, kto to wie ile w nas drzemie... stąd moje pytanie podjęłaś próbę trzymania pędzla!
OdpowiedzUsuńElu, tak ja maluję czując... bo wiedzy u mnie niewiele
Aniu, podobno w każdym wieku można zaczynać...
Kasiu, dzięki
Bubiso, noooo
Czy noc, czy dzień, każda pora Ci służy- piękne prace!
OdpowiedzUsuńRudzielec rozkosznie słodki :)
Pozdrawiam
masz świetną rękę!
OdpowiedzUsuńale kicia urocza:D niesamowicie szybko ci to idzie!
OdpowiedzUsuńSzczerze podziwiam bo u mnie z malowaniem...ech...lepiej nie mówić :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie idzie Ci to malowanie
OdpowiedzUsuńMamon, ja też się zastanawiam - czy drzemie
OdpowiedzUsuńMazmiko, bo mnie jak weźmie to nieważne czy noc czy dzień
Aga, dzięki
Haftytiny, że szybko to fakt, tylko czy dobrze? To jest pytanie...
Aneto, a sprawdzałaś?
Dudga, dziękuję